poniedziałek, 1 sierpnia 2022

Moi ludzie

Wyszedłem dziś na miasto

Spotkać moich ludzi.

Tych, których kocham najbardziej -

Swoich.

Obcym nie ufam.


Ze studni samotności wyszedłem

Spojrzeć Ci w oczy.

Zrozumieć, że nie mogę żyć bez Ciebie,

Choć najczęściej mówię sobie,

Że niewiele mnie obchodzisz.


Nie ustępuje Ci miejsca,

Gdy wsiadasz do tramwaju zmęczona

I krzyczę na Ciebie,

Gdy zajedziesz mi drogę.


W pracy zrobię wszystko,

By zbyć Cię jak najszybciej

I jak najmniejszym kosztem.

Oszukam Cię i poudaję, że coś robię.

Zagarnę co się da dla siebie

I zagłosuje na tych, 

Co Tobie zabiorą,

A dadzą mnie.


To Tobie rzucam oschłe "Dzień dobry",

Kiedy wchodzę do sklepu.

Z Tobą przepycham się w kolejce do kasy

I potrącam Cię w przejściu

Tak, że prawie tracisz równowagę.


Tobie skłamię,

Że u mnie jakoś to leci,

Że wszystko w porządku,

Że żyje mi się nieźle

I w ogóle, że sobie radzę

Z życiem.


Mijam Cię na ulicy i milczę,

Choć Twoje spojrzenie 

Wskrzesza mnie z martwych.


Nie powiem Ci,

Że masz piękne włosy,

Ubierasz się w świetnym stylu,

Ani tego,

Że podziwiam jak radzisz sobie z dzieckiem

I ten grzech popełniam ustawicznie.


Nie powiem Ci,

Że świetnie prowadzisz,

Świetnie jeździsz na rolkach 

I masz zadbany motocykl,

Choć to o Tobie rozmyślam nocami.


Ty też mnie mijasz milcząco.

Okradasz mnie co dzień w pracy

I twarz odwracasz ode mnie

W autobusie,

Gdy nie mam gdzie usiąść.


I tylko nieraz, 

Gdy złamiesz zasady,

Chyba przez pomyłkę

Dajesz mi blask oczu, 

Komplement.

Wtedy

Ogarnia mnie dziwna euforia -

Zaczynam pisać piosenki

I wierzyć.


Nieznośne to i dziwne,

Że masz na mnie taki wpływ.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz