czwartek, 21 września 2017

Miejsce przy drodze osiemset trzydzieści

Mgły już się rozchodzą
Wiotki chłód spowija drogę
Twój blask jeszcze przelewa się
Przez pajęczynę gęstych chmur

Widok smutnej twarzy
Przebłysk wieczystości
Złapał mnie w tym dziwnym miejscu
Nie pozwolił mi przebudzić się

Zostańmy na bezczasu łące
Gdzie liście nićmi splata Słońce
Tu dotyk snu nadaje sens i rytm
Obrotom dusz kosmicznych widm

Przebudzenie to jest niebyt
W nim jest śmierć i ciężki głaz
W tańcu strug mogilnych figur
Martwy dmuch i głuchy wrzask

Siłę znajdę tylko w źródle
Które śpiewa na granicy sfer
Wciągnie mnie w swój wir okrutnie
Wzbudzi zwrot i nada pęd

To ono mnie i Ciebie styka
Ciepłem ściąga w topiel wód
Swoją mocą wciąż przenika
Samotności stapia lód